Damska torebka od wieków pozostaje wielką i nierozwiązywalną tajemnicą dla większości mężczyzn. Jest jak jaskinia skrywająca tajemnicze przedmioty, o których istnieniu wie tylko wtajemniczona kapłanka i tajemnicy tej strzeże pilnie przed innymi domownikami. Zależnie od wielkości torebki i stylu kobiety, zawartość waha się od kilkunastu elementów do kilkudziesięciu i więcej. W wersji light można znaleźć tam tylko najpotrzebniejsze przedmioty, czyli podstawowe dokumenty, telefon komórkowy, klucze do mieszkania, portmonetkę, okulary przeciwsłoneczne, chusteczki jednorazowe, krem do rąk, balsam do ust, składane lusterko, mały grzebień oraz oczywiście para rajstop na wszelki wypadek. Wersja nieco bardziej obfita zawiera dodatkowo notes z adresami, parasolkę, gumy miętowe, komplet pilniczków do paznokci i lakier do uzupełnienia ewentualnych odprysków. Przydają się oczywiście plastry opatrunkowe, zestaw nici z małą igiełką, tabletki od bólu głowy i inne akcesoria. To wszystko nic w porównaniu do hitu ostatnich lat, który powalił kobiety na kolana. I to niestety dosłownie, bo z powodu ciężaru, jaki sobie zafundowały. Tym cudem są damskie torby na zakupy. Ta niewinnie brzmiąca nazwa nie powinna mylić. To nie jest pusta siatka, którą zapełnia się zakupami i opróżnia po przybyciu do domu. Przeciwnie, to codzienna torebka, do której dodatkowo można zapakować mniejsze zakupy. I tu zaczyna się zabawa. W zasadzie nie sposób wymienić zawartości takich torebek, bowiem zależnie od statusu materialnego i momentu w życiu można tam znaleźć dokładnie to co w dowolnym sklepie w galerii handlowej. Młode mamy noszą zestaw pieluch, smoczki i na przykład kupione dawno ale nie wypakowane trampki dla niemowlaka. Młode damy mogą pochwalić się paczką papierosów, zużytymi biletami z kręgielni, jakimś energetykiem i na przykład okularami przeciwsłonecznymi. Starsze niewiasty nie ustępują na krok, chowając w czeluściach pudry, szminki, stare zdjęcia oraz tabliczkę czekolady dla wnuka.
