Lata świetlne temu Maryla Rodowicz śpiewała o leżeniu pod gruszą. Ta akurat piosenka nie należała nigdy do moich najulubieńszych. Ale nie w tym rzecz. Podobno o gustach się nie dyskutuje. Niezaprzeczalną jednak zaletą tego utworu były zawsze dla mnie skojarzenia. A piosenka ta, i rzecz jasna, leżenie pod gruszą, zawsze kojarzyły mi się ze słodkim nicnierobieniem! A z kolei owo nicnierobienie z wakacjami, urlopem, labą.
W dzieciństwie leżałam pod tą przysłowiową gruszą na wsi, gdzie corocznie część wakacji spędzałam u mojego nieodżałowanego dziadka. Dzieciństwo minęło. Dziadzio odszedł do wieczności. Gospodarstwo przeszło w obce ręce. Sentyment do wakacji na wsi pozostał…
Na szczęście – natura nie znosi próżni. Dorosłam. Założyłam rodzinę. I wtedy przyszedł pomysł, że urlop można spędzać na wsi. Przeżyć namiastkę tego, co minęło. Pokazać dzieciom wieś. Tak właśnie się zaczęły – i powtarzały przez kilka lat – nasze wczasy pod gruszą!
Serdecznie polecam wczasy pod gruszą jako sposób na wakacje – inne niż wszystkie. Oczywiście nie mogę – i nie chcę – proponować takiej formy wypoczynku każdemu. Z pewnością nie będzie to sposób na fajne wakacje dla kogoś, kto spędził dzieciństwo i wczesną młodość na wsi. Takiemu człowiekowi wieś z pewnością nie będzie kojarzyć się z leżeniem pod gruszą – ale z ciężką pracą i nieustannymi obowiązkami. Chyba, że tak, jak ja – pomagał w gospodarstwie dorywczo, sporadycznie, właśnie w czasie wakacji u dziadków, a wczasy pod gruszą potraktuje jako powrót do przeszłości.
Jeśli zdecydujecie się, moi drodzy, na taką formę wypoczynku, to z pewnością będziecie mieli w czym wybierać. Internet pełen jest portali oferujących przysłowiowe wczasy pod gruszą. Gospodarstw agroturystycznych jest mnóstwo. Istne zatrzęsienie. Każdy, kto chciałby spędzić przynajmniej część urlopu na wsi, na pewno znajdzie coś dla siebie.
Żeby naprawdę odpocząć i uzyskać maksimum zadowolenia ze swoich wakacji, powinniście podejść do sprawy wypoczynku metodycznie. Przyjąć odpowiednią strategię. Wyznaczyć cele. Brzmi groźnie? Być może. Ale, tak jak generalnie w życiu, żeby otrzymać coś dobrego, trzeba się trochę napracować. A więc zaczynamy planowanie wakacji. Do roboty, proszę!
Najpierw musicie ustalić – przynajmniej orientacyjnie – miejsce na mapie Polski, w którym chcielibyście troszkę sobie, pod tą mityczną gruszą, poleżeć. Góry, jeziora mazurskie czy kaszubskie, klimatyczne Podlasie lub Suwalszczyzna? A może piękna Lubelszczyzna i jej perełka – magiczne Roztocze?
Powiedzmy, że w tej kwestii poczyniliście już pewne ustalenia. I co dalej? Na ogół kluczowym problemem jest cena usługi agroturystycznej. Wiele zależy od standardu, jaki oferuje każdy z obiektów tego typu. Jednemu wystarczy na wakacjach w miarę wygodne łóżko i możliwość umycia się w niekoniecznie zimnej wodzie. Drugi musi mieć zapewnione warunki z górnej półki. Sama należę do tej pierwszej grupy urlopowiczów. Jako zdeklarowana przeciwniczka kurortów i straszliwych tłumów wypoczywam wtedy, kiedy mam gdzie spać i się umyć. I najlepiej – chociaż lubię gotować na co dzień – coś smacznego do jedzenia. Zaznaczam, że smacznego, a nie wykwintnego. Na przykład chłodnik i przysmażone ziemniaczki. Mniam, mniam!
Jeżeli ustaliliście i to, czas na wasze oczekiwania odnośnie ewentualnych usług dodatkowych, jak na przykład jazda konna, warsztaty garncarskie itp. Przy okazji należałoby ustalić, czy chcecie, żeby ktoś wam ten czas profesjonalnie organizował czy przeciwnie – dał wam święty spokój! Osobiście całym sercem popieram tę drugą wersję, a mimo to na wakacjach nigdy się nie nudzę. Oczywiście, niczego nie chcę narzucać. Wasze wakacje – wasz wybór!
Życzę wam trafionych wyborów i mnóstwo słońca na wsi spokojnej, wsi wesołej. A w razie czego – zawsze możecie się skryć w cieniu gruszy…